W Malezji przemierzaliśmy ulice przesiąknięte mieszanką wielu kultur, odziedziczoną po czasach kolonialnych, wędrując przez tajemnicze lasy deszczowe i jaskinie, a zdarzało się, że byliśmy jedynymi turystami na szlaku.
Potem odpoczywając w cieniu palm na zacisznych białych plażach łagodnie rozpływających się w głębokim błękicie oceanu. Nasz wzrok przyciągały jasne barwy rozwieszonych do suszenia batikowych sarongów owiewanych morską bryzą. Do naszych uszu dobiegało melodyjne nawoływanie mułłów wzywających wiernych na modły do meczetu.
Wreszcie, mieliśmy możliwość skosztowania prawdziwych arcydzieł sztuki kulinarnej serwowanych w niepozornych miejscowych sklepach – od delikatnie przyprawionych malajskich dań po owoce morza okraszone wyśmienitymi ostrymi sosami chili.